Kilka dni temu w moje ręce wpadła nowość polskiego rynku wydawniczego, czasopismo „Photoshop PRO. Magazyn profesjonalnych użytkowników Adobe Photoshop.”. Widywałam je w Empiku już od dobrych kilku tygodni, jednak od zakupu powstrzymywała mnie wysoka cena (29,90 zł, 98 stron, brak płyty z tutorialami wideo, jakie zazwyczaj do swoich wydawnictw dodaje konkurencja) oraz, jako że jestem raczej skromną osóbką, słówko „pro” w tytule. Wszak w dziedzinie sztuki cyfrowej bardziej ze mnie żółtodziób, niż profesjonalista. Wypłata na koncie oraz wizja zbliżającego się wielkimi krokami urlopu tak mnie rozanieliły, że aż uległam pokusie i pewnego piątku wróciłam do domu z ową prasą pod pachą. Wrażenia? Myślę, że więcej radości z wydawania pieniędzy miałabym, gdybym poczekała do najbliższej środy i poszłabym do Multikina z Orange (dwa bilety w cenie jednego, starczyłoby na seans i chipsy ze sklepu przemycone w podręcznej torebce na salę).
Wydawcą Photoshop PRO jest BIZBI MEDIA S.A., spółka, która w swoim portfolio ma takie tytuły jak
„Android” i „iPAD”. Najwyraźniej zarząd owej firmy szuka odbiorców w nowej
grupie docelowej, bo rozszerza swoją ofertę o publikacje z dziedziny art &
design. Nie jest żadną tajemnicą, że tego
typu wydawnictwa drukowane są w małym nakładzie, na dobrym jakościowo papierze,
z minimalistyczną i elegancką szatą graficzną, co ma spotęgować u odbiorcy
wrażenie ekskluzywności i wyjątkowości (w końcu artysta grafik to nie pierwsza
lepsza pani Zdzisia z warzywniaka pod blokiem, prawda?). Pod tym względem
Photoshop PRO nie wyłamuje się z tego schematu i sprawia bardzo dobre, wizualne
wrażenie. Niestety, mniej ciekawie
zaczyna się robić, kiedy zaczynamy zagłębiać się w już samą jego treść…
Photoshop PRO wydawany jest na licencji Imagine Publishing Ltd. i da się to zauważyć już na etapie kartkowania magazynu, gdyż praktycznie cała
treść sygnowana jest zagranicznymi nazwiskami, skąd inąd nie rzadko znanymi i
cenionymi w photoshopowym światku (m.in. Glyn Dewis, Adam Smith, Angi i Silas
Toball itd.). Głównym tematem pierwszego numeru jest profesjonalny retusz zdjęć
(glamour, beauty, ale także komercyjnych), obok niego poruszane są zagadnienia dotyczące np. typografii czy
podstawowych trików stosowanych w fotomanipulacji, znajdziemy też klika
recenzji różnych wtyczek czy sprzętu, klika warsztatów oraz sylwetek artystów.
Po raz kolejny możemy przeczytać też o wyższości PS CS6 nad jej starszymi siostrami (czy ktoś mi przypomni, kiedy wersja ta miała swoją premierę, khe
khe?).
Ponieważ tak się składa, że w naszym pięknym kraju nad Wisłą nie mamy za wiele publikacji w ojczystym języku, które oferowały by nam atrakcyjne photoshopowe treści, nie rzadko zdarzało się (i na pewno dalej tak będzie), że chcąc nauczyć się czegoś nowego, sięgałam po magazyny angielsko-języczne i wiem, że przy odrobinie chęci i samozaparcia można z nich wycisnąć naprawdę sporo użytecznych i inspirujących informacji. Zawsze cieszę się, gdy ktoś w Polsce bierze się za przybliżenie tych artykułów rodzimemu czytelnikowi, który być może nie zna obcego języka na tyle, aby móc szkolić się przy pomocy oryginalnych materiałów. Niestety, odbiorca, który z takim właśnie założeniem sięgnie po Photoshop PRO, nie nauczy się praktycznie nic, bo jakość języka polskiego w nim podana jest po prostu tragiczna! Odnoszę wrażenie, że tłumaczeniem tekstów w tym przypadku zajmował się translator Google, lub ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia dotyczącego obsługi (nie mylić z zaawansowanym użytkowaniem) oprogramowania PS. Do tego dochodzą fatalne błędy edytorskie, literówki, dziwne szyki zdań, albo zdania urywające się w połowie, oraz kulejąca interpunkcja. Naprawdę, chwilami po prostu bardzo ciężko się to wszystko czyta. Czyżby redakcja tak bardzo spieszyła się z wysyłaniem numeru do druku, że zabrakło jej czasu na choćby najmniejsze korekty? Szkoda, bo na naszym nienasyconym rynku z pewnością znalazłoby się miejsce dla dobrego, nowego, branżowego czasopisma…
Ponieważ tak się składa, że w naszym pięknym kraju nad Wisłą nie mamy za wiele publikacji w ojczystym języku, które oferowały by nam atrakcyjne photoshopowe treści, nie rzadko zdarzało się (i na pewno dalej tak będzie), że chcąc nauczyć się czegoś nowego, sięgałam po magazyny angielsko-języczne i wiem, że przy odrobinie chęci i samozaparcia można z nich wycisnąć naprawdę sporo użytecznych i inspirujących informacji. Zawsze cieszę się, gdy ktoś w Polsce bierze się za przybliżenie tych artykułów rodzimemu czytelnikowi, który być może nie zna obcego języka na tyle, aby móc szkolić się przy pomocy oryginalnych materiałów. Niestety, odbiorca, który z takim właśnie założeniem sięgnie po Photoshop PRO, nie nauczy się praktycznie nic, bo jakość języka polskiego w nim podana jest po prostu tragiczna! Odnoszę wrażenie, że tłumaczeniem tekstów w tym przypadku zajmował się translator Google, lub ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia dotyczącego obsługi (nie mylić z zaawansowanym użytkowaniem) oprogramowania PS. Do tego dochodzą fatalne błędy edytorskie, literówki, dziwne szyki zdań, albo zdania urywające się w połowie, oraz kulejąca interpunkcja. Naprawdę, chwilami po prostu bardzo ciężko się to wszystko czyta. Czyżby redakcja tak bardzo spieszyła się z wysyłaniem numeru do druku, że zabrakło jej czasu na choćby najmniejsze korekty? Szkoda, bo na naszym nienasyconym rynku z pewnością znalazłoby się miejsce dla dobrego, nowego, branżowego czasopisma…
Czuję się mocno rozczarowana pierwszym numerem Photoshop PRO
i wątpię, czy sięgnę po numer kolejny, o ile taki w ogóle się ukaże. Jeśli
nawet, to nie wiem kiedy, na okładce nie ma informacji o dacie wydania, ani
częstotliwości ukazywania się magazynu. Ostatnie strony z ofertą prenumeraty
(tutaj znajduje się też zagadka matematyczna – podobno roczna prenumerata w
promocji kosztuje 59,40 zł a nie regularne, kioskowe 119,40 zł; jak to się ma
do okładkowej ceny, która wynosi 29,90 zł?) sugerują, że jest to dwumiesięcznik,
ale właśnie, to tylko moje domysły…
Niewypał moi drodzy, niewypał. Photoshop PRO profesjonalny
okazał się tylko z nazwy. Konkurencja póki co może spać spokojnie.
Śledzę ten magazyn i muszę powiedzieć że jest całkiem 'okej' tylko i wyłącznie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie konkurencja bije go w prawie każdym temacie.
Najbardziej ciekawym motywem jest nie wiadoma "ukazania się" nowej publikacji. Cóż trzeba czekać :)
Wydaje mi się, że kilka dni temu w jakimś saloniku prasowym mignęła mi nowa okładka tego magazynu... Ale nie jestem pewna, czy dam radę dać mu kolejną szansę ;)
UsuńZatem jaki magazyn polecasz ?
OdpowiedzUsuńJeśli język angielski nam nie straszny, to zdecydowanie polecam angielskie wydania Practical Photoshop oraz Advanced Photoshop. Na polskim rynku wydawniczym Photoshop Kreatywny. Przede wszystkim każde z nich dodaje płytkę DVD z materiałami szkoleniowymi!
Usuń